Traktat o łuskaniu fasoli
Wiesław Myśliwski
„Traktat o łuskaniu fasoli” czytam po raz pierwszy i nawet nie wiem, co zadecydowało o tym, że ja po tę książkę w ogóle sięgnęłam. Nigdy jeszcze nie czytałam żadnej książki pana Myśliwskiego i z jednej strony — znając opinię tych, którzy „Traktat” czytali — spodziewałam się, że to będzie bardzo dobra książka, z drugiej, nie wiedziałam, w jaki sposób Wiesław Myśliwski poprowadził w niej narrację.
Książka napisana jest w formie monologu: jeden z bohaterów wypowiada go przed drugim, który przychodzi do niego z zamiarem kupienia fasoli. Mężczyzna, który opowiada o swoim życiu, jest już starszym człowiekiem, z pewnym bagażem doświadczeń.
Z czasem, powoli, wraz z płynącą opowieścią, dowiadujemy się, że mężczyzna ten jako dziecko przeżył wojnę, która go osierociła, przez pewien czas włóczył się to tu, to tam, żyjąc ze sprzedawania owoców, zanim jeszcze trafił do szkoły dla sierot wojennych, gdzie nauczył się zawodu, w którym będzie przez wiele lat pracował. Płyniemy przez tą opowieść, dowiadując się, jak potoczyły się jego losy, co udało mu się osiągnąć, jak wiele stracił, czego się nauczył i z czego zrezygnował.
Historia tego człowieka nie biegnie jednym ciągiem: ona trochę przeskakuje pomiędzy wydarzeniami, trochę wraca, do tego, o czym była już mowa, dopowiadając kolejne szczegóły, a jednocześnie jest bardzo płynna w odbiorze, mimo wielu wtrąceń i dygresji. Chociaż nasz bohater często nawiązuje do tego, o czym już mówił, choć często wraca, by kontynuować przerwany gdzieś wątek, w całym monologu zachowany jest ciąg przyczynowo-skutkowy. W pewnej mierze prowadzi on rozmowę z samym czytelnikiem, często stawia pytania, które zostawia bez odpowiedzi, ma bardzo wiele przemyśleń na temat ludzi, na temat przypadkowości, na temat miłości, strachu, młodości, na temat małżeństwa, pracy, a nawet: czytania książek. W swoim monologu przemyca wiele mądrości, które w naturalny sposób nawiązują do wydarzeń, które miały miejsce w jego życiu.
[...] pamięć jest takim lecącym do nas światłem dawno zgasłej gwiazdy.
Czytając tę książkę, czujemy się trochę tak, jakbyśmy sami byli tą osobą, siedzącą z głównym bohaterem w domku letniskowym nad Rutką, łuskającą razem z nim fasolę.
„Traktat o łuskaniu fasoli” jest piękny w swojej prostocie i na pewno będę do niego wracała, bo to nie jest książka, którą raz się przeczyta i porzuca się na półce, żeby obrastała w kurz, to jest jedna z tych książek, o których się nie zapomina i które zostają z czytelnikiem jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej strony.
Wiecie, co mi przychodzi na myśl, kiedy zastanawiam się nad tą książką? Że każdy z nas ma w sobie jakąś historię, którą mógłby opowiedzieć. I ja, i Ty, i stary człowiek, który gdzieś tam w świecie siedzi i łuska fasolę. Nie ma czegoś takiego jak nudna przeszłość albo nieciekawa, albo nieistotna. Lubimy słuchać opowieści: choćby były one związane z łuskaniem fasoli i może dlatego książka pana Myśliwskiego tak bardzo do mnie przemawia.
Powtórzę: piękna. I myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Każdy żyje za siebie i każde życie jest osobną historią.
Ola

Komentarze
Prześlij komentarz