Donikąd. Podróże na skraj Rosji. Michał Milczarek
Dalej pociąg nie jechał. Od razu stawało się jasne, że to koniec świata.
Coraz mniej wszystkiego i coraz więcej niczego.
Książka nieco dziwna, nie wszystkim będzie się podobała. Śmiem twierdzić, że będzie wzbudzała skrajne emocje — jednych będzie zachwycała, innych wręcz odstręczała. Zarówno sama treść, jak i styl w jakim jest napisana są kontrowersyjne.
Ja kupuję i czytam to — co przemówi do mnie z krótkiej recenzji. To przemówiło. I się nie zawiodłam.
Książka o poszukiwaniu niebytu i nicości na dalekiej północy Rosji. Trochę refleksyjna, trochę depresyjna.
Autor opisuje w niej swoje metafizyczne przemyślenia podróżując po drogach raczej dziurawych, niż asfaltowych, po szutrówkach, a potem zimnikach Kamczatki, Czukotki, Ewenkii, Workuty, Norylska, Kołymy — po miejscach na samym końcu mapy. Po miejscach, w których zostały już tylko kości zesłanych oraz śmieci i złom po dogorywującym mocarstwie. Nawet tubylcy pytali autora „po chuj tu przyjechałeś?”, bo oni najchętniej by się stamtąd wyrwali — z bieli, szarości, zimna, błota i półrocznej nocy.
A on wciąż poszukiwał tej największej nicości i wciąż wracał na północ — nawet tam, gdzie miejscowe biuro turystyczne nigdy nie widziało żadnego turysty:
...szukałem w geografii absolutu. Absolutnej realności, rzeczywistości totalnej, podstawy istnienia. Właśnie dlatego północ. Północ była stopniowym pustoszeniem świata z rzeczy i słów. Była metafizyczna. U kresu zostawały tylko nagi byt albo naga nicość. ... Tam właśnie znajdowało się źródło — początek i koniec. Absolut leżał na północy.
Poza tym, jak widzicie po załączonych cytatach, „Donikąd” jest świetnie napisane. Dla mnie to jest kawał bardzo dobrej literatury! Stosowany język, słowotwórstwo, metafory świetnie współgrają z treścią.
Monika

Komentarze
Prześlij komentarz