Nasza pani z Ravensbrück — Marta Grzywacz
Zabierałam się za tę książkę jak pies do jeża. Tytuł za bardzo mi przypominał te oświęcimskie harlequiny — „Tatuażysta z Auschwitz” czy „Podróż Cilki” i dalej bym pewnie po nią nie sięgnęła, gdyby nie to, że zajmuje dużo miejsca w kindlu, a ja wciąż mam go za mało. Więc zaczęłam czytać i przepadłam.
Ta książka to jest, tak przeze mnie lubiana, literatura faktu, która osnuta jest wokół tajemniczego zniknięcia Johanny Langefeld z więzienia Montelupich. Kto pomógł jej uciec?
Na początku poznajemy Johannę Langefeld — matkę samotnie wychowującą syna, która z braku środków, zatrudnia się jako opiekunka/strażniczka w więzieniu Brauwieler — pierwszym obozie koncentracyjnym w Niemczech. Okazuje się w tym dobra, dlatego szybo awansuje i na stałe znajduje swoje miejsce w hitlerowskiej machinie śmierci.
Johanna Langefeld zostaje nadzorczynią w obozie kobiecym w Ravensbrück. Sporządzanie list więźniarek przeznaczonych do eksterminacji, likwidowanie całych bloków cygańskich lub żydowskich, ordynowanie kar za drobne przewinienia — to jej praca.
Jednocześnie stara się, o ile może, chronić więźniarki przed najcięższymi karami, na pewne rzeczy przymyka oko, chroni kobiety, które wykorzystywane są jako króliki doświadczalne. Nie jest ani dobra, ani zła. Nie wiadomo, czym się kieruje w swoim postępowaniu.
W książce rzeczowo i bez emocji pokazane jest funkcjonowanie obozu śmieci, pokazane jest ciężkie życie więźniarek, w chłodzie, w głodzie, umęczonych pracą i strachem przed sadyzmem strażniczek.
Pokazany jest też mechanizm, w jaki sposób ze zwykłych dziewcząt, dla których praca w obozie jest początkowo odstręczająca, rodzą się frustratki, furiatki i zwykłe sadystki właśnie.
Książka ta jest pełna faktów historycznych, opinii więźniarek — jest niezwykle dobrze udokumentowana.
I na koniec pozostaje pytanie, kto pomógł Johannie uciec w 1947 przed pierwszym procesem oświęcimskim z Krakowa i ukrywać się przez 10 lat na terenie Polski. Czyżby byłe więźniarki, które w swojej nadzorczymi z piekła zwanego Ravensbrück, widziały człowieka?
Lektura doskonała.
Monika
Komentarze
Prześlij komentarz