Przejdź do głównej zawartości

Dwie wspaniałe książki Marcina Wichy

Moja przygoda z Wichą



Dzisiaj przychodzę do Was z dwoma książkami, które czytałam już niemalże rok temu, ale są to książki, które w pewien sposób ze mną zostały i nadal wspominam je bardzo, bardzo ciepło. Obie są cieniutkie — do połknięcia na raz z bardzo dużym smaczkiem. Mówię tutaj o: „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” oraz „Jak przestałem kochać design” Marcina Wichy.



Rzeczy, których nie wyrzuciłem


Jest to ciepła, wspaniała książka, pisana z ogromnym dystansem do samego siebie, prostym, przepięknym językiem. Główny wątek skupia się na śmierci matki autora. Porządkując jej mieszkanie, robiąc przegląd jej szpargałów, jej książek, Wicha przytacza wiele związanych z nimi anegdot, rysując obraz silnej, wspaniałej kobiety poruszającej się na PRL-owskim tle.

Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić.


Jest to książka pełna błyskotliwej ironii, w której autor w pewien sposób stawia czoła śmierci bliskiej osoby, stara się z nią oswoić, pakując powoli życie swojej matki do pudeł. Snując swoją opowieść, Wicha nie idealizuje swojej matki, wręcz przeciwnie, pokazuje jej wady, jej przeróżne zwyczaje i powiedzenia, nie zawsze oczywiste.
Chociaż przez książkę wcale nie przebija się sentymentalizm, jest to książka, na której można się wzruszyć, a zarazem śmiać się do łez z przytaczanych przez Wichę anegdot.

Nie mówiła o śmierci. Tylko raz. Nieokreślony ruch ręką, machnięcie w stronę półek:

– Co z tym wszystkim zrobisz?


Jak przestałem kochać design


Po „Jak przestałem kochać design” nigdy bym nie sięgnęła, gdybym tak dobrze nie wspominała „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Marcin Wicha — który jest grafikiem — pisze tutaj właśnie o designie, wplatając w opowiadania przecudowne historie o swoim ojcu, architekcie. 
Książka emanuje błyskotliwym poczuciem humoru — Wicha, z typowym sobie sarkazmem, przytacza własne doświadczenia związane z projektowaniem.

 Parę lat temu zwie­dza­łem no­wo­cze­sną dru­kar­nię.

– Za­mó­wi­li­śmy ba­da­nia – po­wie­dzia­ła pani dy­rek­tor – z któ­rych wy­ni­ka, że za­sad­ni­czo książ­ki czy­ta­ją już tyl­ko dziew­czyn­ki mię­dzy dzie­wią­tym a trzy­na­stym ro­kiem ży­cia.

– I co pań­stwo zro­bią? – spy­ta­łem.

– Wła­śnie ku­pu­je­my ma­szy­nę do bro­ka­tu.


Jest to książka, która Was rozbawi, która zmusi Was do zastanowienia się nad tym, dlaczego rzeczy wokół Was są zaprojektowane w taki, a nie inny sposób, która sprawi, że kiedy już ją przeczytacie, jeszcze długo nie przestaniecie się uśmiechać.

A jeśli jesteś projektantem, zgadzaj się na to wszystko. Najlepiej z uśmiechem. Droga do artystycznej klęski usłana jest sukcesami, jak mówił... (nie wiem, kto, ale ktoś na pewno już to powiedział).

Ola

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mentalista

  Mentalista czyli kryminał pióra Camilli Läckberg i Henrika Fexeusa Są dwie kwestie, których w książkach nie jestem w stanie zdzierżyć. Jedna to robienie z bohatera idioty. Druga — robienie idioty z czytelnika. Jest również pewien typ bohatera, za którym przepadam: uwielbiam czytać o inteligentnych ludziach. Może zdefiniuję typ „inteligentnego bohatera”, bo choć w różnych książkach różnie się on objawia, przeważnie łączy go kilka wspólnych mianowników: jest to ktoś, kto bardzo dużo zauważa, szybko łączy fakty i potrafi rozeznać się w intencjach innych bohaterów książki. Jest to typ raczej przebiegły, który przy odrobinie wysiłku potrafi zwodzić na manowce, nie wahając się grać znaczonymi kartami — czasem działając tym samym w dobrej sprawie. Wbrew powyższemu jest to zarazem typ bohatera pełnego empatii i zrozumienia. Tytułowy Mentalista jest taką postacią: z zawodu iluzjonista, o logiczno-matematycznym umyśle. Jest doskonałym słuchaczem, nie gorszym obserwatorem, a jeg...

Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast

  Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast Matthew Desmond K ażdemu się należy urlop. Mnie także! No więc wyjeżdżając na 2 tygodnie zasłużonego urlopu, powzięłam postanowienie  —  w czasie urlopu będę czytała tylko kryminały. No i przeczytałam. Jeden. Potem sięgnęłam po (jakżeby inaczej) reportaż  —  Eksmitowanych. Reportaż Matthew Desmonda w 2017r. został uhonorowany nagrodą Pulitzera. Ameryka. Mojemu pokoleniu jawi się niemal jako kraina szczęśliwości, mlekiem i miodem płynąca, a każdy może stać się milionerem, byleby tylko chciał. Otóż z książki Matthew Desmonda ukazuje się zupełnie inny obraz Ameryki. Obok ludzi bogatych żyją ludzie egzystujący na granicy ubóstwa. A największą traumą dla człowieka, każdego człowieka, jest stracić dom. I o tym jest ta książka.  Jest to niezwykle rzetelnie przedstawiona historia kilku rodzin z Milwaukee, które każdego dnia borykają się z nędzą, każdego dnia próbują przetrwać kolejny dz...

Dziewczyna, kobieta, inna — Bernardine Evaristo

  Dziewczyna, kobieta, inna Bernardine Evaristo P amiętacie, jak pisałam, że ciężko mi się było wgryźć w język, którym jest napisane „Kochaj bliźniego swego” Remarque’a? I że dawno nie znalazłam się w sytuacji, w której musiałabym się do języka, którym jest pisana książka, przyzwyczaić? Podobnie miałam z „Dziewczyną, kobietą, inną”, tyle że nie o język chodziło, a o styl, jakim jest ona napisana. Książka opowiada historie dwunastu bohaterek, przeważnie czarnoskórych kobiet, które opowiadają o poznawaniu siebie, o swojej seksualności, ale też o dyskryminacji, która ich spotyka — ze względu na to, że są czarnoskóre, ze względu na to, że są kobietami — o dramatach, które ich dotknęły i o tym, jak sobie z nimi radziły. W książce można znaleźć głos osoby niebinarnej, głos osoby transpłciowej, głos osób homoseksualnych, głos osób czarnoskórych — krzyczące o tym, że oni też są ludźmi, bez względu na preferencje seksualne albo sposób ubierania się, albo to, z jaką płcią się identy...