Fantasmagoryczna ucieczka od odosobnienia
czyli horror Jozefa Kariki „Samotność”
Opowiadanie Kariki złapałam, nie do końca wiedząc, po co tak naprawdę sięgam. Kołatało mi się o czaszkę, że to — zdaje się — jest horror, ale nawet gatunku nie byłam do końca pewna. Stwierdziłam: „no dobra, spróbuję to jakoś ugryźć” i „zobaczę, z czym to się je”. Sięgnęłam po opowiadanie — niedziela, mocno późny wieczór — zakopałam się pod kocem i otworzyłam.
Początkowo byłam absolutnie przekonana, że pomyliły mi się gatunki. Starszy człowiek opowiada o swojej samotności, która go pochłania i z którą nie może wytrzymać. Starając się przed nią uciekać, jeździ nocnymi pociągami na ich końcowe stacje.
To właśnie tutaj — w pociągu — rozgrywa się cała akcja tego opowiadania.
Peryferyjne dzielnice oraz wioski wokół Rużomberka. Myślisz: malownicze połączenie ludzkich siedlisk i przyrody. Lecz potem to się kończy i nagle znajdujesz się na pustkowiu. Światła za okanami nikną, wkraczasz w pasmo gór liptowskich i turczańskich. Powrót do przeszłości.
Karika buduje klimat wokół tej historii, robi to bardzo skrupulatnie i bardzo powoli, czytając, odnosi się wrażenie, że coś czai się tuż za rogiem i nie do końca można wytłumaczyć to odczucie, bo z pozoru nie dzieje się nic niezwykłego — ot stary człowiek jedzie pociągiem, za oknami przykryty nocą, górski krajobraz, pusty wagon. Jak się okazuje, pozory mylą.
Kiedy akcja ruszyła z kopyta (trzeba przyznać, że w bardzo widowiskowy sposób), znowu coś mi tu nie grało gatunkowo. Fabuła tego opowiadania bardziej przypominała thriller niż horror. Klasyczny dreszczowiec: pusty przedział, środek nocy, dosiadający się pasażer. Można się domyślić, że pasażer nie jest miłym, uprzejmym, wymarzonym towarzyszem podróży i akcja lada moment nabierze rozpędu — nabiera, owszem; ale chwila moment, czy to nie miał być horror? Czy zagrożenie nie powinno mieć więcej wspólnego z fantastyką? Mroczna atmosfera — owszem — towarzyszy nam od początku, ale gdzieś tu powinniśmy mieć zakrzywienie praw rządzących naturą. Dlaczego dostajemy mordercę w pociągu (znany motyw), dlaczego pierwsze strony tak mocno skupiały się na samotności, gdzie tu powiązanie? Dlaczego tytuł książki to: „Samotność” — dość specyficzny jak na horror — co tu się w ogóle wyprawia?
Powiem Wam, że jak dotarłam do końca książki, to siedziałam z szeroko otwartymi oczami. Czytany przeze mnie — jak mi się zdawało — thriller z przytupem oznajmił, że thrillerem wcale nie jest, a nagły zwrot akcji, jaki tam nastąpił, sprawił, że szczęka mi opadła. Zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia, jakie otrzymałam. Nagle się okazało, że tytułowa Samotność ma tutaj ogromne znaczenie.
Pozwoliłam sobie poszperać w innych tytułach Jozefa Kariki i przez przypadek, z pewnej recenzji innej książki tego słowackiego autora, zorientowałam się, że w tym krótkim opowiadaniu znajduje się bezpośrednie nawiązanie do jednej z jego powieści grozy. Także tych z Was, którzy są zaznajomieni z autorem, zachęcam do sięgnięcia po „Samotność”, choćby i po to, żeby ocenić, jak porusza się on w krótszych formach literackich.
Jako ktoś, kto nie czyta horrorów, stwierdzam: podobało mi się. Może nie była to najlepsza książka, jaką przeczytałam od początku tego roku, ale nie była też najgorsza. Mroczny klimat — jest. Niespodziewany zwrot akcji — jest. Zderzenie rzeczywistości z czymś nadprzyrodzonym — jest. Jeśli szukacie dreszczyku niepewności w ciemną noc, schowani pod kocem — możecie szukać u Jozefa Kariki.
Ola
Komentarze
Prześlij komentarz