Poszukiwanie własnej tożsamości
czyli Lars Mytting „Płyń z tonącymi”
Doskonale się czyta tę książkę. Jest bardzo dobrze napisana, przepięknym językiem — całe 540 stron. Co prawda nie wiem, czy to jest zasługa samego autora, czy doskonałego tłumaczenia z norweskiego oryginału na nasz język ojczysty (Karolina Drozdowska).
Pogoda znowu się zmieniła. Światło zbladło nagle, jakby ktoś zasłonił słońce kawałkiem pergaminu. Pojawiła się mleczna mgła. Znikła, by zaraz potem znów się pojawić, co jakiś czas pozwalała przez kilka minut świecić oślepiającym promieniom, a ja sam już nie byłem pewien, gdzie właściwie jestem.
W pierwotnym zamyśle miała być to zapewne powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Chłopak, którego wychowuje dziadek na norweskiej wsi, którego rodzice zginęli we Francji, gdy był dzieckiem, odkrywa, krok po kroku, własne pochodzenie i rodzinne tajemnice. W miarę rozwoju akcji coraz bardziej przypomina książkę sensacyjno-przygodową z elementami romansu, co wcale nie zniechęca. Postaci są dobrze zarysowane, emocje pomiędzy bohaterami prawdziwe, a jedna z najtragiczniejszych kart historii XX wieku — bitwa nad Sommą — pokazana bez niepotrzebnego patosu.
Usiadłem na ławce na cmentarzu. Długo patrzyłem na nagrobki. Szlifowane wiatrem i deszczem, porośnięte mchem. Każdy z nich wznosił się na grobie prawdy, którą chciałem poznać.
O czym jest ta książka? O samotności, o stracie, o namiętności, o codzienności, o życiu...
Monika
Komentarze
Prześlij komentarz