Przejdź do głównej zawartości

Gdyby ocean nosił twoje imię — Tahereh Mafi

 Różnice kulturowe szerokie jak ocean

czyli Tahereh Mafi „Gdyby ocean nosił twoje imię”


Główny zarys


Siadając do „Gdyby ocean nosił twoję imię” Tahereh Mafi, nie znałam wydanej wcześniejszej i bardziej znanej serii „Dotyk Julii”, więc było to moje pierwsze zderzenie z tą autorką, na podstawie którego wyrobiłam sobie o niej opinię — i to opinię bardzo dobrą.
Może zacznę od tego, że w ogólnej kategorii jest to literatura młodzieżowa, ale polecam ją absolutnie wszystkim, ponieważ nie jest to zwykły harlekin, chociaż główna linia wydarzeń kręci się wokół szesnastoletniej muzłumanki, Shirin, urodzonej w Ameryce, która przenosi się wraz z rodzicami do nowego miejsca, do nowego domu, do nowej szkoły, której poznaje chłopaka — Oceana Jamesa. Podczas gdy inni spychają Shirin na margines, Ocean jest zainteresowany jej zwyczajami, jej kulturą, jej zdystansowaniem do rówieśników i stara się ją poznać.



Niedorosła, nieidealna miłość


Ocean ma zupełnie inne podejście do Shirin, niż reszta szkoły, o czym zaraz powiem. Próbuje zbliżyć się do nowej uczennicy, która z początku dystansuje się od innych, która zamyka się w swoim własnym świecie muzyki i tańca, która stara się ignorować to, że ludzie na nią patrzą, że wytykają jej wygląd, że ją oceniają, chociaż nawet nie starają się jej bliżej poznać.


(...) miłość to niespodziewana broń, (...) to nóż, który był mi potrzebny, by przeciąć kamizelkę kuloodporną, jaką nosiłam na co dzień.


Shirin i Ocean powoli się w sobie zakochują, ale mają do tej miłości zupełnie odmienne podejście: dla Oceana jest to coś naturalnego, coś czystego i nieskomplikowanego, z kolei Shirin bardzo boi się tej miłości, na początku obawia się, że ze strony Oceana jest to tylko zauroczenie i przejedzie się na własnym uczuciu, jeśli pozwoli mu się rozwinąć, później, kiedy powoli zaczynają być razem, zamartwia się tym, że Ocean spotka się z podobną nienawiścią ze strony ludzi, co ona przez sam fakt, że się z nią spotyka — co faktycznie się dzieje. Shirin i Ocean starają się nie przejmować resztą świata i cieszyć się swoim szczęściem, ale jest to trudne ze względu na szczególną wrażliwość Shirin, która z zewnątrz stara się pokazywać, że jest twarda, silna i nie przejmuje się opinią innych ludzi, ale w środku bardzo głęboko przeżywa to, jak ludzie rzucają jej kłody pod nogi i jak na każdym kroku mieszają ją z błotem.



Tło historyczne


Ciekawie dobrany do opisywanych wydarzeń jest czas, w których się one dzieją. Tahereh Mafi osadza swoich bohaterów w 2001 roku, kilka miesięcy po zamachach z 11 września. Jest to szczególnie burzliwy czas dla młodej muzłumanki, która mimo swojego wieku, mimo tego, że uważa się za amerykankę, że w tym kraju się urodziła, że dla niej zamachy na Word Trade Center były tak samo wstrząsające, jak dla reszty społeczeństwa, jest jeszcze silniej atakowana przez innych ludzi, czasem nie tylko przez rówieśników, ale i przez dorosłych, przez osoby, które zna i przez tych, których nigdy wcześniej na oczy nie widziała. Jest oskarżana o coś, na co nie miała wpływu i Tahereh Mafi bardzo dosadnie pokazuje bezpodstawną ksenofobię, o którą główna bohaterka nieustannie się potyka i która nasila się po tym, jak świat obiegły wieści o zamachach terrorystycznych.


Nie miało znaczenia, że byłam tak samo wstrząśnięta jak wszyscy; nikt nie wierzył w mój żal. Ludzie, których nigdy wcześniej nie znałam, nagle oskarżali mnie o zabójstwo. Obcy ludzie wrzeszczeli na ulicy, w szkole, w sklepie, na stacji paliw, w restauracji, żebym wracała do domu, z powrotem do Afganistanu, ty pieprząca wielbłądy terrorystko. 

Chciałam im powiedzieć, że mój dom jest przecznicę dalej. Że nigdy nie byłam w Afganistanie. Że tylko raz w życiu widziałam wielbłąda, w czasie wycieczki do Kanady, a wielbłąd był zdecydowanie milszy od ludzi, których poznałam.



Rasizm i ocenianie po pozorach


Mimo że dorastała w Ameryce, Shirin jest bardzo silnie związana z kultywowaniem pewnych tradycji muzłumańskich. Jedną z nich jest noszenie hidżabu. Jest przez to na celowniku wszystkich wokół, ze względu na to, że się wyróżnia, jest wyśmiewana za sam zwyczaj noszenia okrycia głowy, ludzie — widząc jej hidżab — patrzą na nią przez pryzmat tego, co usłyszeli w wiadomościach i sądzą, że coś o niej wiedzą. Tahereh Mafi pokazuje, jak noszenie przez Shirin hidżabu wpływa na innych, jak generuje to masę pytań, których nie wypada zadawać, często kompromitujących, często absurdalnych i nieprzemyślanych, jak Shirin spotyka się przez to z wieloma nieprzyjemnościami, jak ludzie starają się ją poniżyć, czasem nawet zmusić ją do tego, aby hidżab zdjęła, mimo tego, że Shirin czuje się w nim dobrze, nosi go, ponieważ to część jej tradycji, z której nie chce rezygnować, mimo że jej rodzina nie naciska na to, żeby Shirin nosiła nakrycie głowy. Shirin jest mocno związana z kulturą noszenia hidżabu, przez co bardzo przeżywa pewne sytuacje, które ją spotykają właściwie za sam fakt kultywowania tej tradycji.
Jest tu także pokazane postrzeganie piękna przez samą Shirin i przez ludzi wokół niej.


Nie wierzyłam, że ukrywanie urody kobiety jest w ogóle możliwe. Moim zdaniem kobiety były cudowne bez względu na to, co nosiły, i nikomu nie były winne wyjaśniania swoich wyborów. Różne kobiety czuły się komfortowo w różnych strojach.


W tej książce obraz piękna jest w pewien sposób zakrzywiony. Shirin jest przedstawiona jako dziewczyna o nietuzinkowej urodzie — urodzie, która była pomniejszana przez innych za to, że Shirin osłaniała swoje włosy. Tahereh Mafi pokazuje, że kobieta może być piękna bez względu na kolor skóry, pochodzenie czy wyznawaną religię, co jest zobrazowane w bardzo ciekawy sposób, bo ludzie — głównie jej rówieśnicy ze szkoły — nie postrzegają Shirin jako pięknej dziewczyny, ale jako: „trochę straszną”, przez co sama Shirin nie wie, co powinna myśleć o swoim wyglądzie — jest trochę zagubiona i niepewna swojej urody, do tego stopnia, że w pewnym momencie czuje potrzebę zapytania się brata o to, czy uważa ją za kogoś ładnego.



Taniec i muzyka


To właśnie brat rozwija w niej pasję do tańca. Taniec i muzyka mają w tej książce duże znaczenie, bo są pewnym rodzajem ucieczki od świata, od nieprzyjemności, od wyizolowania społecznego. Im bardziej Shirin jest wyśmiewana, poniżana i krytykowana, tym bardziej zamyka się w sobie i tym silniej oddaje się muzyce i tańcowi.
Shirin zaczyna tańczyć breakdance, co wywłouje w szkole bardzo mieszane uczucia: bo jak to? Muzłumanka tańcząca breakdance? Nie może być!
Breakdance jest tańcem bliskim samej autorce, przez co wszystkie emocje związane z tańcem i muzyką zawarte w książce są bardzo naturalne i przekazane w przystępny sposób.
„Gdyby ocean nosił twoje imię” to fantastyczna książka, którą uważam za wartościową nie tylko dla młodzieży. 
Jest jedna rzecz, która trochę mi w tej książce zazgrzytała, niezwiązana z fabułą i zawartymi w niej wartościami. Zasadniczo język, którym jest napisana ta książka bardzo mi się podobał — Tahereh Mafi ładnie operuje porównaniami, opisy w tej książce są trafione w punkt, skostruowane w taki sposób, że są jasne w przekazie, a ujęte w piękne słowa. To, co wpadło mi w oczy, to że bardzo często — w każdym razie odniosłam wrażenie, że było to bardzo często — pojawia się wyrażenie: „Sparaliżowało mnie”, co po pewnym czasie aż kłuło w oczy — przynajmniej mnie. Możliwe, że jest to kwestia tłumaczenia — nie wiem, nie czytałam oryginalnej wersji — ale jest to wyrażenie, które bardzo łatwo można zastąpić czymś w stylu: zamurowało mnie, odebrało mi mowę czy oddech albo choćby i: zdębiałam. Szczerze powiedziawszy, mimo zgrabnego, pięknego języka, po którymś razie, kiedy bohaterkę: „sparaliżowało” nie mogłam powstrzymać przewracania oczami. Oczywiście, to nie wpłynęło na mój odbiór tej książki; jest to poniekąd książka o tolerancji, o nietypowym zakończeniu, z autentycznymi, dojrzałymi bohaterami, którą warto mieć na swojej półce.



A Very Large Expanse of Sea


To, na co warto na koniec zwrócić uwagę, to tytuł tej książki — oraz jego tłumaczenie. Książka w orginalnej wersji ma tytuł: „A Very Large Expanse of Sea”, co jest słownikową definicją oceanu. Jest to nie tylko nawiązanie do imienia bohatera tej książki, Oceana, ale też pewnego rodzaju metaforą relacji, która jest między nim a Shirin. Jest to zwrócenie uwagi na to, że pomiędzy Oceanem a Shirin jest przestrzeń, czyli pewna różnica, wynikająca z dwóch odmiennych kultur, można powiedzieć: szeroka jak ocean.
Tłumaczenie tego tytułu jest świetnie wyważone, bo pokazuje dokładnie to, o co chodziło autorce. W bardzo przemyślany sposób jest przetłumaczony tytuł, którego ze względu na metaforę nie można przetłumaczyć dosłownie. „Gdyby ocean nosił twoje imię” jest — można powiedzieć — definicją tego, co chciała takim, a nie innym tytułem przekazać Tahereh Mafi.




Ola

Komentarze

  1. Zapowiada się super, może to będzie moja książka na ferie? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mentalista

  Mentalista czyli kryminał pióra Camilli Läckberg i Henrika Fexeusa Są dwie kwestie, których w książkach nie jestem w stanie zdzierżyć. Jedna to robienie z bohatera idioty. Druga — robienie idioty z czytelnika. Jest również pewien typ bohatera, za którym przepadam: uwielbiam czytać o inteligentnych ludziach. Może zdefiniuję typ „inteligentnego bohatera”, bo choć w różnych książkach różnie się on objawia, przeważnie łączy go kilka wspólnych mianowników: jest to ktoś, kto bardzo dużo zauważa, szybko łączy fakty i potrafi rozeznać się w intencjach innych bohaterów książki. Jest to typ raczej przebiegły, który przy odrobinie wysiłku potrafi zwodzić na manowce, nie wahając się grać znaczonymi kartami — czasem działając tym samym w dobrej sprawie. Wbrew powyższemu jest to zarazem typ bohatera pełnego empatii i zrozumienia. Tytułowy Mentalista jest taką postacią: z zawodu iluzjonista, o logiczno-matematycznym umyśle. Jest doskonałym słuchaczem, nie gorszym obserwatorem, a jeg...

Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast

  Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast Matthew Desmond K ażdemu się należy urlop. Mnie także! No więc wyjeżdżając na 2 tygodnie zasłużonego urlopu, powzięłam postanowienie  —  w czasie urlopu będę czytała tylko kryminały. No i przeczytałam. Jeden. Potem sięgnęłam po (jakżeby inaczej) reportaż  —  Eksmitowanych. Reportaż Matthew Desmonda w 2017r. został uhonorowany nagrodą Pulitzera. Ameryka. Mojemu pokoleniu jawi się niemal jako kraina szczęśliwości, mlekiem i miodem płynąca, a każdy może stać się milionerem, byleby tylko chciał. Otóż z książki Matthew Desmonda ukazuje się zupełnie inny obraz Ameryki. Obok ludzi bogatych żyją ludzie egzystujący na granicy ubóstwa. A największą traumą dla człowieka, każdego człowieka, jest stracić dom. I o tym jest ta książka.  Jest to niezwykle rzetelnie przedstawiona historia kilku rodzin z Milwaukee, które każdego dnia borykają się z nędzą, każdego dnia próbują przetrwać kolejny dz...

Dziewczyna, kobieta, inna — Bernardine Evaristo

  Dziewczyna, kobieta, inna Bernardine Evaristo P amiętacie, jak pisałam, że ciężko mi się było wgryźć w język, którym jest napisane „Kochaj bliźniego swego” Remarque’a? I że dawno nie znalazłam się w sytuacji, w której musiałabym się do języka, którym jest pisana książka, przyzwyczaić? Podobnie miałam z „Dziewczyną, kobietą, inną”, tyle że nie o język chodziło, a o styl, jakim jest ona napisana. Książka opowiada historie dwunastu bohaterek, przeważnie czarnoskórych kobiet, które opowiadają o poznawaniu siebie, o swojej seksualności, ale też o dyskryminacji, która ich spotyka — ze względu na to, że są czarnoskóre, ze względu na to, że są kobietami — o dramatach, które ich dotknęły i o tym, jak sobie z nimi radziły. W książce można znaleźć głos osoby niebinarnej, głos osoby transpłciowej, głos osób homoseksualnych, głos osób czarnoskórych — krzyczące o tym, że oni też są ludźmi, bez względu na preferencje seksualne albo sposób ubierania się, albo to, z jaką płcią się identy...